Dlaczego nieodkryte ścieżki dają radość i harmonię?
Marek Kamiński
Pierwsze przygody
Początkiem moich podróży były obozy harcerskie, na których zdobywałem pierwsze sprawności - kartę pływacką, rozpalanie ogniska, czy maszerowanie przez 5-10 kilometrów. Pierwsze przygody związane były z miejscowością, w której mieszkałem, i gdzie znajdował się duży park. Podczas wakacji czytałem dużo książek i wyobrażałem sobie, że właśnie te przygody, o których czytałem, odbywały się w tym parku. Miałem różne pomysły - stworzenie bunkra, spędzenie nocy śpiąc w parku na trawie. Te i inne przygody nauczyły mnie, żeby dawać sobie radę. Potem zacząłem podróżować autostopem. Najpierw 5 kilometrów, potem 10, 20 i 30…
Innymi przygodami były dla mnie wakacje z książkami, których kupowałem wiele na początku lata. Później jeździłem do wujka do leśniczówki z plecakiem pełnym książek. Wujek mieszkał w środku lasu w pobliżu dużej czereśni. Siadałem pod nią i jedząc owoce z drzewa, czytałem „Sherlocka Holmesa”, „20 000 mil podmorskiej żeglugi” czy „Tajemniczą wyspę”. Budowałem w sobie świadomość, że umiem dać sobie radę, potrafię planować, ale też że spełniać swoje plany.
Dalsze podróże
Potem, kiedy miałem 14 lat, przyszedł moment na większe podróże. Popłynąłem sam statkiem do Danii. To było niezwykłe - być na mostku i obserwować ruch statków nocą przez cieśniny. Uczestniczyłem w życiu marynarzy i ich wachtach. Później, kiedy miałem 15 lat, popłynąłem sam do Afryki. To była już dużo większa przygoda. Bardziej też niebezpieczna. Na Zatoce Biskajskiej przeżyliśmy straszny sztorm, w którym zginęło wiele jachtów, a nasz statek uczestniczył w akcjach ratowniczych. To było prawdziwe doświadczenie potęgi żywiołów.
Źródło: archiwum Marka Kamińskiego
Wszystkie wyprawy, wszystkie okresy wakacyjne i te przygody, które przeżyłem, nauczyły mnie, żeby zawsze szukać tego, co jest dalej za horyzontem. Wymyślać nowe przygody, ale nie tylko o nich myśleć, tylko je też realizować. Dzięki każdej z tych podróży i przygód, mniejszych i większych, potem miałem odwagę, żeby np. zdobyć Bieguny czy przepłynąć Atlantyk.
Każde miejsce jest dobre, żeby przeżywać przygody
Czasami spędzałem wakacje w miejscowości, w której mieszkałem, ale dosyć wcześnie zrozumiałem, że to moja wyobraźnia kształtuje mój świat, a nie odwrotnie. To, że jestem w małym mieście, nie znaczy że nie mogę przeżywać niezwykłych przygód. Pamiętam na przykład, że obok naszego domu przepływała rzeka. Dzięki temu, że czytałem w książkach o poczcie butelkowej (marynarzach, którzy wrzucali listy do butelek), sam również zebrałem butelki, włożyłem własne listy i dałem im popłynąć. Jakiś czas później ktoś napisał do mnie z innego miasta z odpowiedzią. Ten sam motyw zastosowałem, kiedy wybrałem się do Afryki. Pamiętam, że wrzuciłem taką butelkę z listem w kanale La Manche. Potem dostałem list aż z Holandii, że moja butelka tam dotarła!
Źródło: archiwum Marka Kamińskiego
Myślę, że w przypadku tych małych, wakacyjnych przygód ważne jest zrozumienie, że każde miejsce jest dobre, żeby przeżywać przygody. Każde miejsce ma w sobie tajemnicę. W miejscowości, w której mieszkałem, było wiele ruin i pozostałości zamku. Myślę, że każdym mieście można znaleźć różne tajemnicze historie i odkrywać, co za nimi się kryje.
Przez moje małe przygody budowałem poczucie własnej sprawczości. Jeśli z rana zaplanuję sobie, że przepłynę kajakiem przez jezioro, to wiedziałem, że mogę to zrobić. Jeśli postanowię, że dzisiaj przejdę 15 kilometrów, to również mogę to zrobić. Jeśli zaplanuję sobie, że pojadę 10 kilometrów do mojego wujka i jego lasu, to też mogę to zrobić. Dużo radości dawało mi też zbieranie grzybów, jagód, truskawek. Tych przygód było dużo i ta różnorodność spowodowała, że mogłem doświadczać przyrody w różnych warunkach. Zbudowałem dzięki temu poczucie więzi z naturą i bycia jej częścią. W jakimś sensie wiedziałem, że zawsze mogę na nią liczyć.
Źródło: archiwum Marka Kamińskiego
Zachęcam Was do tego, żebyście czytali książki, wymyślali swoje własne przygody, a potem po prostu je przeżywali. Myślę, że szczególnie wakacyjne obozy, jak Podaruj Wakacje, są świetną okazją do wymyślania przygód razem, w dużej grupie, tak jak ja to robiłem z moimi przyjaciółmi. Tym bardziej cieszę się, że w ramach LifePlan możemy razem wysłać dzieci na wymarzone wakacje. Na tym obozie możemy przekazać cząstkę tej wiedzy, która pomogła Jaśkowi Meli zdobyć oba bieguny, ale też po prostu umożliwić wypoczynek, radość, poczucie bezpieczeństwa i przygodę. Bo życie to przygoda!
Źródło: archiwum Marka Kamińskiego